Kręte ścieżki do Japonii
Kolejna – „najegzotyczniejsza” podróż w życiu – rozpoczęta. Tak to jest kiedy potrzeba nowych wyzwań i większych emocji gna nas coraz dalej. A ta podróż zaczęła się dzisiaj a skończy pojutrze. Wtedy dotrzemy do Osaki. Promocje lotnicze mają to do siebie, że czasami wyglądają atrakcyjnie a tylko czasami takimi są. Trzeba dobrze sobie to przemyśleć a najlepiej grupować różne promocje w celu obniżenia kosztów.
Lot do Osaki wygląda na pierwszy rzut oka bardzo atrakcyjnie. 1450zł za bilet od osoby w dwie strony to oczywiście gratka. Ale czy na pewno? Kiedy kupowałem bilety – lotów bezpośrednich z Warszawy do Japonii (Tokio) jeszcze nie było. LOT się wysilił i w między czasie zrobił. Bilety można złapać po 1900 – 2200zł. Czyli drożej niż kupiłem – ale nasz lot jest z Wiednia i na dodatek z 2 przesiadkami. Czyli dodatkowe koszty. Najważniejszą jednak sprawą był termin. To jest coś co przy planowaniu podróży ma większe znaczenie niż cena. Albo nam jest wszystko jedno i wtedy cena rządzi. Najlepsze ceny LOTEM były w październiku i listopadzie. Co na było nie po drodze. A mieliśmy do zagospodarowania naszą przerwę urlopową w pracy, która jak zwykle wypadała na przełomie lipca i sierpnia. W tym kontekście lot z Wiednia pasował bardziej. Tu dochodzimy do tematu grupowania promocji i benefitów. Aby cena z Wiednia dalej była atrakcyjna – trzeba się jakoś tam dostać. Można własnym autem, ale dochodzi cena paliwa, winietek drogowych na Słowacji i w Austrii. No i chyba najdrożej – 2 tygodnie parkowania w okolicach lotniska w Wiedniu. Jakoś cenowo tego nie widziałem.
Do Wiednia jeździ Polski BUS. Jak dobrze się zasadzić na bilety to można nawet tanio. No za złotówkę się nie udało ale i tak było nieźle po kupiłem za 90 zł dwa bilety w dwie strony. To wychodzi 22.5zł za osobę w jedną stronę. Cena nie do osiągnięcia własnym autem. Minus – Polski BUS ma ciasne autobusy a podróż można zacząć w Warszawie albo w Katowicach. Jechaliśmy kiedyś z Warszawy i podróż trwała 12h i było nieznośnie. Tyłek bolał i nie bardzo było wiadomo co zrobić z nogami. A i do Warszawy jakoś trzeba było dojechać. Drugi raz nie popełniłem tego błędu. Z Katowic „tylko” 8h przy podobnej odległości do Katowic gdzie zawiózł nas Darek – Kolega z Pracy.
Pozostał temat noclegów tranzytowych. Dało by się bez nich bo na przykład nocny Polski BUS przyjeżdżał do Wiednia o 6 a wylot mamy o 9:20 czyli spokojnie by się zdążyło, ale jeżeli autobus miałby jakieś opóźnienie to cały plan o dupę. Najlepiej przyjechać dzień wcześniej. le trzeba przenocować – to podraża. Na pomoc przychodzą punkty z Klubu Accorr Hotel. To grupa hotelowa, która skupia kilka marek hotelowych na całym świecie. Jeżeli nocuje się w nich i normalnie płaci do zbiera się punkty, które można potem wykorzystać do płacenia za inne noclegi lub do obniżenia ich kosztów. Z własnych podróży jak i służbowych miałem ich trochę uzbieranych więc nie zawahałem się ich użyć. Za dwa noclegi przed wylotem i po powrocie zapłaciłem grosze. Może ze 100zł w tym jeden ze śniadaniem. Dlatego jeden bo jutro musimy się wylogować o 5:30 rano a śniadanie jest chyba od 7. Oczywiście kiedyś dostałem te punkty za wydane pieniądze, ale na tym polega grupowanie promocji i benefitów.
Podróż dłużyła się strasznie mimo, że krócej niż poprzednio. Dobrze, że mieliśmy 2 przystanki gdzie można było wysiąść i rozprostować kości. Wychodzi że lepiej jechać na dzień bo w takiej ciasnocie spanie to mordęga. Jak nie boli krzyż to kolana albo tyłek.
Hotel ibis Wien Messe jest położony przy czerwonej linii metra 1 i 500m od węzła Praterstern skąd jutro powinniśmy wygodnie i bezpośrednio dotrzeć na lotnisko kolejką podmiejską linii 7.