Dolomiti di Sesto – Cadini di Misurina
Będąc przy schronisku Auronzo i patrząc na południe, można zobaczyć ciekawe strzeliste i poszarpane skały masywu Cadini. Nie byliśmy tam nigdy i jakoś tak ciągnęło nas w tamtą stronę. Początkowo mieliśmy być tu tylko 2 noce i pokręcić się tylko jak wczoraj w okolicy Tre Cime, ale z mapy i opisów wynikało że będzie jeszcze co zobaczyć. Jako jedną z ciekawszych wydawała się trasa Sentiero Bonacossa. Czasami można spotkać informację, że to via ferrata ale to chyba nadużycie.
Przewodnik sugeruje aby zacząć ze schroniska Col de Varda na 2106 metrów, które widać z Misuriny. Można tam wjechać kolejką z drugiej strony jeziora Misurina. Traasa kończy się przy znanym nam schronisku Auronzo. To dość długa i zróżnicowana trasa – na cały dzień. Ale sądząc z opisów momentami nużąca i zmuszająca kilka razy do znacznego wchodzenia i schodzenia. Pomysł żeby zacząć w przeciwnym kierunku niż opisany – wydawał się ciekawszy dodatkowo bliżej końca dnia było by kilka możliwości skrócenia trasy i zejścia do Misuriny. To gdyby nam się znudziło. Pomysł ten miał też zasadniczą wadę w postaci ponownego wjazdu (no chyba, że ktoś dla sportu chce te 2h wchodzić) prywatną drogą do schroniska Auronzo co jak przypominam kosztuje 30 euro. Ale na górę jeździ kilka razy dziennie autobus a przystanek jest przy samym campingu. Bilet kosztuje 4 euro w jedną stronę i 8 w dwie. Co oznacza, że dwóm osobom opłacało by się jechać autobusem niż samochodem. Tylko ostatni autobus zjeżdża około godziny 18 i zawsze jest ryzyko że się nie zdąży. Teraz nie mamy jednak takiego dylematu, ponieważ zejdziemy na nogach inną drogą.
Jak to na wakacje – musimy wcześnie wstać aby starczyło dnia na przejście zaplanowanej trasy. Autobus mamy około 8h a to oznacza pobudkę o 6:30
Startujemy około 8:40 na południe. Pogoda piękna. Ciepło i dużo błękitnego nieba. Na mapie trasa ma numer 117. Za nami Tre Cime a przed nami poszarpane iglice szczytów Cadini kilka po około 2800m. początek łatwy – łąką lub szerokim grzbietm górskim. Pomiędzy krowami i stadami koni.
Trasa biegnie lekkim trawersem oferując piękne widoki na wysokości 2300 – 2400 metrów. Niestety nic nie trwa wiecznie i wkońcu musimy zejśc ostrym ubezpiecznym zejściem do przełęczy Rin Bianco 2207m. Od tego miejsca rozpoczynamy podejście do schroniska Fonda Savio 2367m. Początkowo jest łatwo ale końcówka to ostre podejście może jeszcze nie piarżyskiem ale wielkim polem kamieni. Trasa niby w tym miejscu oznakowana ale i tak idzie się nieco na oko. Przy schronisku krzyżuje się kilka szlaków. Otoczenie prawdziwie górskie ale jest stąd też dość łatwe zejście do Misuriny. Jak ktoś ma już nie ma siły iść dalej to drogą 115 może wrócić do drogi Misurina – Auronzo i wrócić na camping. Nie jest z nami jeszcze tak źle choć podejście było trudne więc będziemy iść dalej. Schronisko mimo braku drogi czy też innej możliwości dowiezienia produktów – jest nieźle zaopatrzone. Można napić cię piwa i zjeść na ciepło. No i jak zwykle jest obsługa kelnerska do czego ciągle nie mogę się przyzwyczaić.
Niestety większość tras stąd to w dalszym ciągu pod górkę. Musimy wejść na przełęcz del Diavolo na 2480m. Różnica to niby 113 metrów ale podejście jest dość upierdliwe. Same kamienie i bardzo surowy krajobraz. Ale widoki ładne. Na przełęczy odpoczynek. Widok niezły zarówno na Tre Cime jak i na kocioł Ciadin de la Neve. Niestety teraz do tego kotła trzeba zejśc. Tym razem nie dość, że stromo to jeszcze po drobnych, osypujących się kamyczkach. Z kotła Ciadin de la Neve prowadzi kolejna możliwość zejścia do Misuriny a w zasadzie prosto do naszego campingu. Dnia jeszcze trochę zostało i kontynuowanie trasy do schroniska Col de Varda wydaje się realne. Niestety istnieje ryzyko niezdążenia na ostatni zjazd kolejki do Misuriny. Na dodatek samym kotłem trzeba jeszcze sporo zejść do miejsca gdzie szlak odbija stromym trawersem na przełęcz de Misurina – 2395m. Potem, już z przełęczy do schroniska miało być łatwiej, ale oboje mieliśmy dość kolejnego podchodzenia po osypujących się kamieniach. Decydujemy się na powrót trasą 118. Nawet nią jest momentami dość stromo. Wkrótce zaczyna się las i kończą się widoki. Sama końcówka to zejście jakimś niewielkim stokiem narciarskim i pod instalacją wyciągu orczykowego. Zresztą nie wiem czy nie zeszliśmy tam jakość ze szlaku bo na moment oznakowanie zniknęło. Z ulgą przywitaliśmy nasz camping.
Poniżej zarejestrowany przebieg trasy.