Wodospady Fanes
Jeszcze w domu Iza wynalazła ciekawą trasę. Nie była to typowa trasa górska, ponieważ biegła raczej wąwozem i częściowo w zalesionym terenie.
Wodospady Fanes to w zasadzie dwa wodospady w Wąwozie Fanes (Wodospad Fanes di Sotto oraz położony nieco wyżej Wodospad Fanes di Sopra). Wąwóz Fanes jest naturalnym wąwozem położonym w dolinie o tej samej nazwie w regionalnym parku przyrodniczym Dolomiti d’Ampezzo, 8 km na północny zachód od Cortina d’Ampezzo, w prowincji Belluno. Uznaliśmy, że to fajna trasa aby odetchnąć trochę od tras na wysokości 3000m.
Wąwóz można podziwiać z góry z punktów widokowych, ale także od dołu. Istnieje kilka ścieżek, które wchodzą do wnętrza wąwozu. W wąwozie znajdują się dwie proste mini-via-ferraty przy pierwszym wodospadzie (via ferrata Giovanni Barbara i Via ferrata Lucio Delaiti) i via ferrata Cengia Mata przy drugim wodospadzie.
Miejsce gdzie rozpoczyna się wiele szlaków to parking przy drodze SS51 pomiędzy Cortina d’Ampezzo a Dobbiaco. Można by było wykonać sporą pętlę by nie wracać tą samą trasą ale trzeba by iść szybko i długo. Uznaliśmy, że wejście na obie ferraty nas opóźni i wybraliśmy opcje, że tam gdzie dojdziemy to dojdziemy, najwyżej zawrócimy.
Przy parkingu można się trochę pogubić bo wychodzi z niego kilka tras w różnych kierunkach. Ostatecznie idziemy trasą nr 10.401 do której dochodzimy szlakiem przez las. Trasa to stara wojskowa droga biegnąca lewą stroną rzeki. Początkowo po płaskim a potem się wspina się coraz stromiej na otaczające rzekę strome skały. Po około 1h głębokość wąwozu wynosiła już kilkadziesiąt metrów co było bardzo dobrze widać z wysokiego mostu nad dopływem Fanes. Trochę powyżej niego znajdowało się miejsce piknikowe ze stolikami i ławkami. Stąd startuje pierwsza z ferrat – via ferrata Giovanni Barbara. Początkowo tego nie zobaczyliśmy i tylko dzięki ludziom, którzy tutaj zakładali kaski i uprzęże.
Trasa biegnie ubezpieczoną półką na ścianie wąwozu z widokiem na rzekę kilkadziesiąt metrów w dole. Po chwili dochodzimy do wodospadu. Nie wydaje się wysoki ale największa atrakcja polega na tym, że przechodzi się za nim i w pewnym momencie znajdujemy się pomiędzy ściną a wodospadem. Jest tam dość wilgotno i nieco ślisko. Miejsce powoduje przestój ponieważ wiele osób robi sobie tutaj zdjęcia. Potem przez wąski przesmyk i w końcu stromym ubezpieczonym zejściem w dół dochodzi się do dna wąwozu. Tutaj dopiero – u stóp wodospadu Fanes di Sotto – widać, że jest on 3 – 4 razy wyższy niż się wydawało przechodząc za nim. Robi wrażenie.
Z tego miejsca mamy dwie opcje. Powrót via ferratą Lucio Delaiti do miejsca piknikowego skąd ruszyliśmy do wodospadu lub wejście na punkt widokowy po drugiej stronie wąwozu.
Jakoś zaczęło nam się wydawać, że widok z drugiej strony wąwozu będzie fajny. Początkowo łagodny kamienisty trawers przeszedł w bardzo strome podejście. Ścieżkę zaaranżowano jakimś żlebem tylko wzmocnionym belkami żeby się nie osypywało. W końcu jednak wyleźliśmy. Widok co najwyżej fajny ale miejsce na odpoczynek lub drugie śniadanie – świetne. Stąd można wrócić na parking ale nie ma co bo jest za wcześnie. Czeka nas ponowne zejście do wąwozu a potem wyjście z drugiej strony.
Dalej trasa się rozdziela choć posiada ten sam numerek. Jedna idzie dalej drogą a druga staje się dużo bardziej ciekawa i podąża wzdłuż rzeki do drugiego wodospadu. Po drodze mijamy kilka stopni wodnych aż docieramy do dobrego miejsca widokowego u podnóża wodospadu Fanes di Sopra. Można zrobić stąd fajne fotki. Potem lewą stroną podchodzimy wyżej aż do miejsca gdzie rozpoczyna się ferrata Cengia Mata. Początek wydaje się łatwy – trasa biegnie ubezpieczoną półką aż do miejsca gdzie – jak poprzednio – wchodzi pomiędzy skałę a kaskadę wody. To miejsce jest jakby fajniejsze niż przejście pod poprzednim wodospadem. Zaraz za nim trzeba się kilka metrów wspiąć pionową skałą obok wodospadu. Tu żarty się skończyły i chcąc nie chcąc zakładamy sprzęt. Ekipa która szła za nami cofnęła się i albo nie mieli sprzętu albo nie chciało im się zakładać bo spora część zrezygnowała z wejścia. Było ono intensywne ale krótkie i po chwili wyszliśmy na górę gdzie teren się wypłaszczył i w jedną stronę widzieliśmy jak rzeka opada wodospadem a w drugą – jak do niego podpływa dość leniwą strugą. Tu można by zdjąć uprząż ale trochę nie ma miejsca więc idziemy dalej wzdłuż rzeki.
Przechodzimy przez mostek, gdzie tuż przy rzece jest świetne miejsce żeby zjeść. Ze stolikiem i ławeczkami. Można też tu wygodnie zdjąć sprzęt.
Ponownie wchodzimy na drogę. Trasa pnie się do góry raz łagodniej raz stromiej. Teraz wyraźnie widać że idziemy głęboką doliną mimo że już weszliśmy dość wysoko. Ściany doliny pną się wysoko i rozszerzają się tworząc wielką przestronną kotlinę. Widać już , że nie ma mowy na stworzenie pętli. Chyba, że chcemy wracać po nocy. Idziemy jednak dalej wgłąb doliny odwlekając moment kiedy będziemy musieli wrócić tą samą drogą. No może już bez ferrat tylko szybko w dół. Rzeka w tej szerokiej dolinie znacznie zwolniła i wręcz gubiła się na łące tworząc czasami niewielkie rozlewiska. Mijamy pamiątkową tablicę z Pierwszej Wojny Światowej a wkrótce znajdujemy fajne miejsce na odpoczynek w zakolu rzeki pośród wielkich, porozrzucanych z rzadka wśród zieleni – wielkich głazów. Jest ławka i odpoczywamy w pięknej scenerii przy błękitnym niebie. Stąd będziemy już wracać.