Masyw Tofan
Początkowo był plan wjazdu na Monte Cristallo w grupie o tej samej nazwie. Imponujące trzytysięczniki mieliśmy okazje oglądać w czasie poprzedniej wizyty w Dolomitach. Piękna widokowa trasa, dzięki kolejce – łatwo dostępna – więc uczęszczana. Poprzednim razem od schroniska na górze Rifugio Guido Lorenzi na 3000 metrów – szliśmy kawałek Via ferratą Ivano Dibona – przesz sławny 27 metrowy wiszący most, który między innymi wysadzano w filmie z Sylvestrem Stallone – Na krawędzi – na szczyt Cristallino d’Ampezzo 3008. Potem podjęliśmy próbę pójścia w drugą stronę na Monte Cristallo 3221 metrów. Niestety wjechaliśmy za późno, dużo przystawaliśmy bo widoki zwalały z nóg. Ostatecznie Cristallo nie weszliśmy. Teraz chcieliśmy to naprawić i przejść ferratą Imienia Marino Bianchi na szczyt Cristallo di Mezzo (2932 m) przez Monte Cristallo i aby znowu nie brakło nam czasu na dolnej stacji kolejki zjawiliśmy się tuż przed jej otwarciem. Paking był olbrzymi, ale jakiś taki pustawy co położyłem na karb wczesnej pory.
Tymczasem obsługa montowała nową mapę szlaków na wielkiej tablicy. Początkowo nie zwróciłem uwagi na jej zawartość i ruszyłem do kasy kupować bilety na sam szczyt. Zwłaszcza drugi odcinek był fantastyczny. Podróżowało się jednoosobowymi kolorowymi kapsułami wśród wspaniałych widoków, a technicznie kolejka wyglądała jak z poprzedniej epoki. No i dowiedziałem się, że właśnie ten drugi odcinek od dwóch lat nie jeździ. I nie wiadomo czy kiedykolwiek jeszcze będzie jeździł. Ponoć kolejka się wyeksploatowała. Co za szkoda. Po pierwsze była świetna po drugie wejście z końca pierwszej stacji stawało się bardzo trudne w ciągu jednego dnia. Bo to stromo i daleko. Wyjaśnił się pusty parking a całe 2 lata zajęła im zmiana tablicy z mapą. Za to teraz na pewno jest tam mniej ludzi.
Trzeba wymyślić plan B. Nieopodal pręży się masyw Tofan w skład którego wchodzą aż 3 trzytysięczniki: Tofana di Mezzo (3241 m), Tofana di Dentro (3238 m), Tofana di Rozes (3225 m). Tam też jeździ kolejka. Poprzednim razem tam nie wjechaliśmy bo pogoda się popsuła a głupio wjechać na 3000 metrów i nic nie zobaczyć. Jedziemy. Kolejka startuje w Cortina d’Ampezzo spod ośrodka sportu, z parkingu, który jest darmowy dla klientów kolejki. Wjazd jest długi i podzielony na 3 etapy. Bilet na całość od osoby – 30 euro. Informacje o kolejce mówią, że górna stacja jest na wysokości 3244 metry ale to chyba lipa bo Tofana di Mezzo jest niższa a stacja jest jeszcze trochę niżej. Za to można napić się tam przyzwoitej kawy za 2.5. To wszystko jednak kosztuje czas i na górze jesteśmy około 11:30. Właśnie dlatego od raz chcieliśmy iść na Tofanę di Dentro. Tylko nie mogliśmy znaleźć wejścia na szlak. Wydawało się, że wystarczy iść w stronę punktu widokowego, który był w tą samą stronę i że przecież musi tam być gdzieś to wejście.
Mimo, że z punktu widokowego widoki były niezłe i nawet widzieliśmy ludzi podążających tym szlakiem to nie wiadomo było jak zacząć. Były jakieś ścieżki ale urywały się nagle. Czekaliśmy aż może ktoś inny z odwiedzających tarasy widokowe zacznie tą trasą, ale jakoś nikt nie chciał. Z braku lepszego pomysłu idziemy na Tofana di Mezzo. Jest blisko i jest łatwo dostępna. Nie potrzeba żadnego sprzętu, a widoki są super. I właśnie w połowie podejścia na Tofana di Mezzo było odbicie na via ferratę. No niezła zmyła bo to w drugą stronę. Jak już wiemy to pójdziemy ale w drodze powrotnej z Tofany di Mezzo. Trasy powyżej 3000 m to już jest klasa sama w sobie. Zieleń dawno została w dole i wokół tylko skały, widoki, widoki i skały i przestrzeń. Momentami ta przestrzeń wzbudza taki niepokój…
Wchodzimy na via ferratę. Trasa niby jest łatwa po początkowym przekroczeniu grani drabinką schodzimy olinowaną półką średnio stromy zejściem. Kamienie i skały. W dole widać zamarznięte jezioro. Lina ubezpiecza ale dało by się iść bez niej. Trasa idzie zerodowaną warstwą skalną, która tworzy widoczną ścieżkę. Dopiero niżej – na przełączy mamy ekspozycję na obydwie strony i tam tą przestrzeń czuje się bardziej.
Sporo zeszliśmy i zaczyna się podejście pod Tofanę di Dentro. Może nie jest jakoś specjalnie ciężko choć zaczyna się strome podejście. Najbardziej denerwujące jest to, że dużo schodziliśmy a teraz podchodzimy. Będziemy musieli tędy wrócić, więc znowu będzie wejście i zejście. Ostatnia kolejka jest o 17. Musielibyśmy się dobrze sprężać i na tofanie Tofane di Dentro być kilka minut. Może by się nawet udało. Ale nie mamy parcia na zdobywanie szczytów a na widoki a te już mieliśmy a z góry dużo więcej nie będzie. Gdzieś w połowie podejścia robimy przerwę na 2 śniadanie i na foty. Raczej będziemy stąd wracać.
Poniżej zarejestrowany przebieg trasy.