Kanyakumari – Kolam

Dobra ta tutejsza aspiryna. W nocy było mi zimno a rano miałem temperaturę ledwo co 36 stopni. Wziąłbym jeszcze jedną i odmroził bym sobie nogi. W każdym razie czuję się lepiej. Obudziliśmy się wprawdzie na wschód słońca ale chętnych do spaceru na wybrzeże nie było. Kij w oko wschodowi słońca nie chce być zobaczony to niech spada. Śpimy do śniadania i jest fajnie.

Śniadanie tam gdzie zwykle ostatnio. Dziś nie ma szwedzkiego stołu ale i tak jemy prawie to samo. W planie jest przepłynięcie na wyspy z monumentem i memoriałem. Upał wzmaga się a tu ogonek to kasy na 40 min czekania. Rezygnujemy. Wracamy, odbieramy pranie i szykujemy się do wyjazdu do Kolam. Kolam niestety jest w innym stanie i raczej jednym skokiem nie damy rady. Musi być przesiadka. Podjeżdżamy na dworzec. Dworzec mały więc wystarczy zapytać tylko 3 razy zapytać żeby znaleźć autobus do Trivandrum.

Trivandrum to spory węzeł i powinno być łatwo złapać coś do Kolam. Gładko idzie, przesiadka trwała z 10 minut i prawie nie zauważyłem, że zmieniliśmy autobus. Tylko dupa boli mnie coraz bardziej bo siedzenia niby miękkie ale chyba spasowane bardziej do tubylców.

Kolam to jedno z tych miejsc gdzie można zacząć zwiedzanie sytemu kanałów położonych wzdłuż morza. Jest to wodny labirynt w którym żyje w swoich domkach sporo ludzi zajmujących się głownie rybołówstwem, hodowlą krewetek i wytwarzaniem sznurków i lin z włókna kokosowego. Dworzec autobusowy w Kolam jest położony nad kanałem i tam też znajduje się przystań oraz państwowa informacja turystyczna. Dojeżdżamy po 18 i informacja jest już zamknięta ale dopadają nas prywatni organizatorzy wycieczek. Wchodzimy do jednego z biur bo pan wydaje się być miły i dobrze mówi po angielsku. Dowiadujemy się wszystkiego. Można przepłynąć z Kolam do Aleplay państwowym promem, który płynie po głównych kanałach i według pana jest nudny. Sami pytamy o alternatywne zwiedzanie. Dostajemy informacje, że można zwiedzać ultra wąskie kanały i przy okazji obejrzeć pracę ludzi w wioskach wzdłuż kanałów. Wycieczka 900 rupii i to niby z super zniżką i jest to organizowane tylko dla nas. No dobra niech będzie. Umawiamy się na następny dzień.

Szukamy hotelu. Mamy wytypowany hotel z przewodnika i tam się każemy zawieść. Negocjujemy cenę i przy dwóch noclegach dostajemy pokój z klimą za 800 rupii za noc. Może być. Mankamentem pokoi bez okna lub z oknem wychodzącym na korytarz jest duża wilgoć w pokoju. Pokoje są zatęchnięte a w łazience tu i tam przebija się grzyb. Generalnie jednak może być. Zostajemy choć bez moskitier się raczej nie obędzie bo parę komarów jednak wleciało. Pościel niby dość czysta ale coś jakby zaczątek pleśni ją dopadał. Śpimy w śpiworach. Jeszcze spacer po okolicy i do łóżeczek. W nocy okazuje się, że mamy towarzystwo, mieszka z nami gekon.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.